Mirosławiec - żubry, pałac i wojsko?

Przez Mirosławiec przejeżdżaliśmy wiele razy w drodze do Szczecina. Nigdy nie pragnęliśmy poznać go bliżej. Brudne domy stojące przy drodze nr 10, taki sobie kościółek na głównym placu, dziwaczny i kolorowy dom stanowiący siedzibę Republiki Wyobraźni to nie były obiekty bliskie naszej estetyce i które wzbudzały naszą ciekawość. 
Oporny : Eeejjjjj, domek jest cool. Pół dzieciństwa przejeżdżałem przez Mirosławiec i ten domek zawsze mnie fascynował. Fakt - wyglądał wtedy jeszcze bardziej wsiowo ;-) Bardziej trącał PRL-em, elewacja pokryta była stłuczką (mozaiką ze szkła - co by młodsze pokolenie miało pojęcie). 
I oczywiście czołg! Też był cool.






Miasteczko ewidentnie zawsze było kojarzone z wojskiem, lotnictwem.. później katastrofą Casy..






Gdy poznałam - w trakcie swej pracy - ludzi opuszczających to miasto, najczęściej rodziny wojskowych, moje postrzeganie tego miasteczka kompletnie się nie zmieniło. Co więcej, właśnie oni utwierdzali mnie w tym, że jest to miejsce, które właściwie nie ma nic do zaoferowania, nudne, smutne i bez przyszłości. Dziś zderzyłam się z tym wyobrażeniem. I miasteczko całkowicie mnie zaskoczyło!

Miasteczko swą historią sięga 1306 roku. Wtedy osiedlili się tu osadnicy z Meklemburgii. Potem przez wiele set lat rozwijało się jako niezależne prywatne miasto pod władzą panów feudalnych. Początkowo Wedllów, a potem Blankenburgów.
Wedlowie zbudowali tu zamek, który w latach 30 XIXw.  Blankenburgowie przekształcili w pałac. Niestety do dnia dzisiejszego zachowały się jedynie ruiny fundamentów oraz fosa. Obecnie - od 2014 roku -prowadzone są na wyspie prace archeologiczne, przez studentów archeologii krakowskiego uniwersytetu papieskiego. Dzięki nim wiemy, że zamek, który tam stał miał plan kwadratu o boku 32 metrów i powierzchni około 900 m i był dwukrotnie w czasach średniowiecza rozbudowywany. Fajnie byłoby znaleźć inwestora, który sfinansuje prace archeologiczne i choć częściowo pozwoli na ich renowację. Mógłby to być impulsem do odnowy miasteczka.





Pomimo tego, że miasto było silnie germańskie, to na teren Mirosławca mocno napływała ludność żydowska. Na przełomie XVIII i XIX wieku w Mirosławiec (ówczesna nazwa - Fryland) był największą gminą żydowską na pomorzu zachodnim. Tutejsza gmina żydowska w okresie największego rozkwitu liczyłą 1400 mieszkańców. Niesamowite było to, że stanowiła macierz dla Żydów z Berlina. Wydarzenia nocy kryształowej nie ominęły Mirosławca, wówczas spalono synagogę, sklepy, a Żydów wypędzono. Ci, którzy zostali w 1939 trafili do obozu w Sachsenhausen. Dziś jedynym świadectwem ich obecności w tym miejscu jest kirkut, który jest położony obok cmentarza katolickiego. Macewy nie są w dobrym stanie i obawiam się, że cmentarz będzie nadal niszczał, pomimo tego, że jest wpisany do rejestru zabytków od 1983 roku.






Część z Was będzie kojarzyć Mirosławiec z katastrofą samolotu Casa, jaka miała miejsce w styczniu 2008 roku. Pojechaliśmy zobaczyć to miejsce. Miejsce to znajduje się kilometr przed lotniskiem wojskowym, głęboko w lesie. Droga dojazdowa do tego miejsca, w chwili, kiedy za kilka dni, będzie 10 rocznica wypadku, była udrożniona i dość twarda jak na drogi leśne. mamy wrażenie, że ewidentnie była przygotowana na wycieczki oficjeli. Nie wiemy, jak ona wygląda zwykle, więc prognozujemy, że dojazd w mokre pory roku może być utrudniony.
Przy samym lotnisku, w latach 50 XX w. powstało osiedle wojskowe. Gdy wjeżdżamy na jego teren obok pomnika z samolotem Su-22 mamy wrażenie, że przenieśliśmy się w czasie do czasów PRL-u. Bloki, place, skwery mocno przypominają nam te, które pamiętamy, z czasów naszego dzieciństwa. Widzimy sklepy ulokowane na parterze bloków i potrafimy sobie wyobrazić, jak wyglądało tu codzienne życie mieszkańców.
Centrum osiedla stanowiło kiedyś kasyno, dziś mocno niszczejące, raczej do rozbiórki. Część bloków jest zupełnie opuszczona, nawet drzwi do klatek schodowych nie mają klamek. Widzimy także, że pusty jest budynek internatu wojskowego. Jak piszą internety, burmistrz Mirosławca stara się przywrócić życie na osiedlu i przyciągnąć wojsko, by ponownie zamieszkało na osiedlu, oddając wyremontowane przedszkole, wymieniając chodniki i oświetlenie na drodze, a także budując nowy plac zabaw dla dzieci. Bardzo liczy na to, że od czasu, gdy 1 stycznia 2016, zapadła decyzja o powstaniu bazy dla dronów osiedle odżyje, a być może ponownie zamieszka tu 1,5 tysiąca ludzi.



Największym zaskoczeniem dla nas było miejsce, które odwiedziliśmy wyjeżdżając już z Mirosławca - Dzika Zagroda w Jabłonowie. To miejsce pokazowe, w którym możemy zobaczyć żubry. Żubry żyją tu na wolności. Stado liczy ponad 100 osobników zamieszkujących lasy koło Mirosławca. I jest to największe stado żubrów w północnozachodniej Polsce.
Osobiście jestem urzeczona tymi zwierzętami. Są spokojne, majestatyczne, bardzo ułożone i mają piękne, mądre i ufne oczy. Bardzo spokojnie podchodzą do człowieka, niektóre (pewnie te najbardziej "oswojone") przywołane po imieniu, dają się pogłaskać i nakarmić marchewką.
W tym samym miejscu zobaczymy też rysie, ale te żyją już w zamknięciu i jak to koty, chodzą swoimi drogami. Choć nam się trafiła jedna modelka :|)
Cieszymy się bardzo, że daliśmy szansę temu miasteczku. Warto było.






Oporny :
Swoją drogą jest to baaardzo sympatyczne małe miasteczko. Miasteczko jakich wile wokoło, najczęściej takich mieścin nie dostrzegamy i nie doceniamy - mijamy takie miejsca z perspektywy szyby auta. 
Mieścina oczywiście jest niedofinansowana i zaniedbana (co zauważyła moja lepsza połowa), ale myślę, że to kwestia władz lokalnych...jest tyle pomysłów i możliwości sięgnięcia po pieniądze unijne.. a tego tam nie widać. Niezaradne władze?
Wczytując się, jakie perły przyrody oferuje okolica, jaka jest historia miasta, aż wierzyć się nie chce, że nie można na pograniczu wielkopolski i pomorza stworzyć ciekawego miejsca, gdzie zatrzyma się rodzina gnająca autem nad morze ... polskie nuuuuuuuudne morze ;-)








Powiedzcie sami.. Czy małomiasteczkowy sklep osiedlowy nie jest sympatyczny?!



A w drodze powrotnej wisienka na torcie:


Komentarze

  1. mieszkałem na osiedlu od urodzenia w 1965 do 1976. Dla dzieciaków bajkoland. wojskowi mniej więcej w jednym wieku więc byliśmy jak jedna rodzina. bez trosk które trapiły całą `Polskę wtedy. Las, woda, zimą górki sankowe. Tereny poniemieckie, więc architektura uporządkowana. Ta estetyka pozostała ze mną na zawsze. Przekraczam granicę zaborów nadal, poznaję ruski porządek i germańców. Jestem chodzącą jeszcze historią.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz