Cordoba - pomarańczowe miasto.

Ufff... po niemałym stresie związanym z lotem (tak, lecieliśmy Ryanairem - tym, który tak lubi często strajkować ) wylądowali, samochód odebrali i w drogę! Na pierwszy ogień Cordoba - podobno najgorętsze miasto w Hiszpanii! Miasto ze słynnym Katedromeczetem, Mostem Rzymskim znanym z Gry o Tron, pięknym ogrodem królewskim i cudną dzielnicą żydowską. Miejsce na mapie Hiszpanii z niesamowitą historią i cudowną atmosferą.
No ale po kolei.
Kordoba - we wczesnym średniowiecznym była największym miastem naszego kontynentu. Niektóre źródła mówią, że mieszkało w niej aż 700 tys mieszkańców, inne 500 tys. Była 3 razy większym miastem niż jest obecnie. W tamtym czasie Paryż liczył 50 tys mieszkańców. Miasto w ówczesnych czasach było miastem nowoczesnym i czystym, a przede wszystkim przyjaznym i oświeconym. Działały sprawnie wodociągi i kanalizacja, ogromne szpitale, łaźnie, szkoły czy uniwersytety. Tutaj współistniały w pokoju, obok siebie trzy duże społeczności - chrześcijańska, arabska i żydowska. Wzajemnie się wspierały i uzupełniały we wzajemnych interesach. Potęgę miasta stworzyli muzułmańscy okupanci, którzy w Cordobie osadzili stolicę Kalifatu sięgającej swoim zasięgiem aż do Damaszku. Można powiedzieć, że chwilowo serce świata muzułmańskiego na świecie znajdowało się… w Europie. Kalifat wspierał dalsze wyprawy wojenne do Francji, na Majorkę, Sycylię czy aż po Rzym.
W tym mieście działała potężna biblioteka Al-Hakama, która w swoich zasobach miała ponad 400 tys tomów, tu też urodził się Seneka Starszy. 
Architektura, biel, błękit, kute bramy i okiennice, łuki w kształcie podkowy, a nie ostre, wszechobecne zdobienia i umiłowanie do sadzawek, powodują, że bliżej nawet dzisiejszej Kordobie do zakamuflowanych klimatów Tangeru czy Fezu, niż Barcelony, czy Madrytu.



Miasto było otoczone wysokimi murami, których część zachowała się do dzisiaj. Ulice były gęste i wąskie, a domy budowano z obowiązkowymi wewnętrznymi patiami. Ja w tych patiach się zakochałam. Zaglądałam w każde, które było otwarte! Wszystkie wyłożone płytkami (azulejos) pełno w nich roślin i źródełek. 
Taki rodzaj zabudowy zachował się i dziś. Mieszkanie, które wynajmowaliśmy również miało wewnętrzne patio, a kamienica pochodziła nie dalej jak z lat 70 ub. wieku. W mieście przygotowany jest specjalny szlak turystyczny - szlak najpiękniejszych patio - jednak nim nie podążyliśmy, bo w oczach Opornego nie zauważyłam akceptacji dla mojego pomysłu... 






Najgłówniejszym z głównych miejsc w Kordobie jest Katedra, która kiedyś była Meczetem, czy tak jak mówią miejscowi - Katedromeczet (La Mezquita). Budowla sprawia niesamowite wrażenie. Na zewnątrz jest tak ogromna, że trudno ją w całości objąć wzrokiem, za to wnętrze absolutnie powala mnie na kolana. Dokładnie mówiąc jest to muzułmański meczet, pośrodku którego wzniesiona jest katolicka katedra. To naprawdę jest niecodzienny widok. Istne szaleństwo!
La Mezquita jest drugim największym meczetem na świecie, choć biorąc pod uwagę, że obecnie jest we władaniu chrześcijan, to nie wiem, czy jest brana pod uwagę w oficjalnych statystykach, choć meczet uznany jest za najwspanialszy na świecie przykład sakralnej architektury islamskiej i wpisany na listę UNESCO. W czasach średniowiecznych meczet w Kordobie był wzorem dla budowniczych meczetów na Półwyspie Iberyjskim, a zapożyczony od Wizygotów łuk podkowiasty stał się najbardziej rozpoznawalnym elementem architektury islamskiej w świecie. Łuki budowano naprzemiennie z pomarańczowej cegły i białego kamienia. 
Obecnie w meczecie znajduje się ponad 800 kolumn , a pierwotnie było ich prawie 1300. Niestety na skutek decyzji Wielkiego Inkwizytora Tomasa de Torquemady - kapituła kościelna w 1523 r. zdecydowała o wycięciu kolumn pośrodku meczetu i rozpoczęciu budowy Katedry. 
Obecnie to miejsce jest absolutnie niesamowite! Gra świateł z małych okien miesza się z żółtym światłem żyrandoli i lamp przy kaplicach. Zachował się mihrab i maksura , które tu wyjątkowo nie są zwrócone w stronę Mekki..., a kilkadziesiąt kroków obok stoi tabernakulum i katedralne organy. Dość oryginalne, ale i intrygujące.












Opuszczając Katedromeczet wchodzimy w gąszcz uliczek żydowskiej dzielnicy - Juderii. Tu przyjemnie jest się zgubić w gąszczu uliczek i nacieszyć oczy licznymi azulejos (płytki takie wzorzaste ;-). Tu też możemy wejść do jedynej w całej Andaluzji synagogi (nam niestety się nie udało jej odwiedzić - była zamknięta), czy zjeść coś pysznego w licznych barach tapas, czy restauracyjkach. Choć szczerze mówiąc nam najbardziej smakowało najbardziej w restauracyjkach poza starą dzielnicą. 
I gdy po całej wycieczce siedząc na lotnisku i czekając na lot powrotny robiliśmy własną listę przebojów jedzeniowych, to na szczycie listy były dwa miejsca właśnie z Kordoby.




Kordoba nie ma plaży, ani dostępu do morza, ale ma fantastyczne wodne ogrody Zamku Królów Chrześcijańskich, których urodę najlepiej oddają zdjęcia. Sam Zamek pomimo tego, że zbudowany w stylu arabskim niestety zachwycający nie jest, ale jest to ważne miejsce w historii Hiszpanii, gdyż w tym miejscu po raz pierwszy spotkał się Kolumb z Izabelą Kastylijską przed wyprawą do Ameryki. 







Kordoba jest bardzo urokliwym miastem. Gdy wracam myślami do niej, pamiętam wieczorne ciepłe żarowe światło, które otulało zarówno mury zamkowe, malutkie uliczki dzielnicy żydowskiej jak i parkowych alejek. Pomimo 300 tys ludności nie czuło się przytłoczenia ilością mieszkańców żyjących i mieszkających tam na codzień, ani też ilością turystów, a wręcz miało się wrażenie, że miasto otula nas swoją przyjazna atmosferą.






Komentarze